To będzie najdłuższy wpis o jaki kiedykolwiek się pokusiłam. Wprawdzie nie wiem, czy to wytrzymacie, jednak popełnię to „dzieło”….
Wędrówek sandomierskich ciąg dalszy…..
————————————————————————————————————-
Sandomierz – miasto historia, w którym wiele się wydarzyło, kusi zabytkami i nie tylko.
Zresztą, co tu dużo gadać, najlepiej popatrzeć, a jeszcze lepiej odwiedzić!
Nad Rynkiem góruje gotycko – renesansowy Ratusz, wielokrotnie w ciągu wieków rozbudowywany, stąd jego różnorodny charakter.
Wokół pięknie odrestaurowane kamieniczki pamiętają czasy Jakuba Boboli…
… ze wszędobylskimi gołębiami.
Najlepiej zachowana – „Kamienica Oleśnickich” z charakterystycznymi podcieniami, została wzniesiona na murach i piwnicach gotyckiego domu, od tego czasu wielokrotnie przebudowywana.
Obecnie w części pomieszczeń znajduje się Urząd Pocztowy….
Tradycja głosi, iż w niej, w 1570 roku miał miejsce zjazd różnowierców, w którym uczestniczyli luteranie, kalwini i bracia czescy, którzy podpisali tzw. „zgodę sandomierską”. Porozumienie to kładło kres sporom w sprawach wiary między przedstawicielami tych wyznań i zaowocowało wydaniem wspólnego katechizmu.
Natomiast na tyłach budynku znajduje się wejście do turystycznej trasy podziemnej.
W dni upalne idealne miejsce dla ochłody i nie tylko. Przez 45 minut, 12 m poniżej poziomu rynku, w stałej temperaturze 13 stopni zwiedzaliśmy piwnice i lochy, które były m.in. schronieniem dla mieszkańców miasta, podczas jego burzliwej historii.
Tu według legendy zginęła bohaterka Halina Krempianka, ratując miasto przed Tatarami.
Owej Halinie Tatarzy zamordowali ojca, więc ta chcąc pomścić jego śmierć, udała się do tatarskiego wodza, opowiadając mu o krzywdach, jakich ponoć doznała ze strony mieszkańców Sandomierza. Zaproponowała, że podziemiami wprowadzi Tatarów do miasta. Kiedy ci – skuszeni obietnicą łatwego łupu – weszli za nią do podziemi, obrońcy miasta zasypali wejście. Dziewczyna zginęła, ale miasto zostało ocalone.
Do dziś po lochach błądzą nieszczęśnicy, chcąc odnaleźć wyjście…
Na szczęście nam udało się je odnaleźć, ale gdzie tu szczęście, gdy na zewnątrz temperatura oscylowała w granicach 30 st. Celsjusza, co niemalże doprowadziło organizm do „szoku termicznego”. Dlatego najlepszym rozwiązaniem było znalezienie dobrej miejscówki w cieniu. Niestety większość już była zajęta…
Ale udało się i po krótkim odpoczynku dalej można było podziwiać urokliwe zakątki Starówki.
Figura Matki Boskiej Niepokalanej z 1776 roku, pod którą wartę trzymają Rycerze Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej.
Wrażeń nie brakowało, jednak pewien niedosyt pozostał, więc…. trzeba było wyjść z podziemia i wznieść się na wysokości….
Z Bramy Opatowskiej można podziwiać panoramę miasta.
Barokowy kościół św. Michała, dawny klasztor benedyktynek a obecnie siedziba seminarium duchownego.
Na pierwszym planie wieża kościoła św. Ducha. W głębi od lewej białe budynki Collegium Gostomianum, po prawej dzwonnica Bazyliki Katedralnej i Ratusz.
W oddali meandry Wisły, bliżej kościół św. Jakuba.
Na Starówce mnóstwo zakamarków, a że nie znudziło mi się łażenie, więc zagłębiłam się w uliczki, które wiodą w mniej uczęszczane przez turystów miejsca.
I oto niespodzianka – krzemień pasiasty – w roli głównej. I jak tu nie być optymistycznie do życia nastawionym 😉
Kamienica z XIV/XV stulecia, zwana domem Jordana, w której zatrzymał się w maju 1809 roku ks. Józef Poniatowski wizytujący oddziały gen. Michała Sokolnickiego po zdobyciu Sandomierza – dziś budynek Rady Miasta.
Pozostałości po klasztorze Dominikanów z XV-XVIII w. Klasztor stał przy nieistniejącym już kościele św. Marii Magdaleny – zniszczonym w 1809 roku. Dziś budynek zajmuje Urząd Miasta.
Stąd już tylko krok do Furty Dominikanów tzw. Ucha Igielnego. Owa furta była jednym z dwóch przejść w murach obronnych średniowiecznego Sandomierza. Przez nią komunikowali się bracia z dwóch klasztorów dominikańskich; jednego położonego poza murami miasta – przy kościele św. Jakuba, drugiego przy kościele Św. Marii Magdaleny – w obrębie murów.
Dalsza droga, rzecz jasna przez Ucho Igielne, przez które trzeba przejść obowiązkowo, wiodła do jednego, z niezwykle urokliwych sandomierskich dworków – „Skorupskich” …
a następnie do wąwozu Świętojakubskiego, który prowadzi do kościół św. Jakuba.
Brukowaną ulicą Staromiejska, niestety już pod górkę, można dojść do kolejnego kościoła św. Pawła.
A tuż obok, znajduje się niepozorne wejście do wąwozu Królowej Jadwigi. Czar i magia tego miejsca jest wielka, choć cały urok prysł, gdy chmary komarów urządziły sobie poczęstunek.
Ale zapewniam Was, warto się poświęcić!
Wychodząc z wąwozu natknęliśmy się na kolejny Dworek – „Sokołówka. Jego nazwa pochodzi od byłych właścicieli.
Gdyby starczyło czasu, z pewnością pozostałe dworki zostałyby uwiecznione. Ale, przecież trzeba sobie coś zostawić na następny raz 😉
Dzień chylił się ku zachodowi, więc plan był jeden. Zdjęcia nocne!
Ale po drodze trzeba było zaliczyć owiane legendą i tajemnicze zarazem Wzgórze Salve Regina. Na jego szczycie znajduje się figura z krzyżem wraz z płaskorzeźbą Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Figura wzniesiona została na pamiątkę Konfederacji Barskiej.
O wzgórzu opowiada legenda:
„Po wymordowaniu 49 dominikanów, wół klasztorny, wyrwawszy się z obory, pognał za oddalającymi się pohańcami, by ich choć rogiem ubóść, a nie mogąc ich dopędzić, ponad brzegiem Wisły, na wzgórku, zatrzymał się, jęknął boleśnie i grzebiąc nogami usypał kopiec (o ćwierć mili od miasta leżący), a na nim rogiem wypisał: Salve Regina! Napis ten do dziś dnia tam widny, nie zarasta trawą.” – „Księga Świata”, Warszawa 1859
Słońce skryło się za horyzont, a tym samym nastała idealna pora, by uwiecznić Sandomierz w innym świetle.
Bazylika Katedralna – o tej „szarej” godzinie pięknie podświetlona. Jednak tu komary miały największą ucztę i trzeba było się ewakuować w ekspresowym tempie. Na szczęście udało mi się zrobić dwa zdjęcia zanim zostałam „zagryziona” 😉
Rynek, o tej porze jakże inny, a na pewno spokojniejszy…
Rozświetlony Ratusz był jednym z celów niejednego fotografa 🙂
Kamienica Oleśnickich w nocnych barwach.
Studnia – o tej porze już nie oblegana 😉
Kamienica „Pod Ciżemką”, dawna własność Węgra Lazarczyka piwowara.
Dzwonnica Bazyliki Katedralnej.
Kościół św. Jakuba
Dopiero nocą zamek robi wrażenie…
… i to dość niezwykłe…
Cóż, każda przygoda kiedyś się kończy. Ta sandomierska była wyjątkowa, przepełniona na wskroś magią historii…
Jeśli ktoś jeszcze waha się, czy odwiedzić to miasto, powiadam – odwiedzić bez dwóch zdań!!